NORI
IV
Biegłam
między drzewami opadając z sił. Veronica była strasznie ciężka,
ale jakoś udało jej się przebiec połowę drogi. Chciałam się
zatrzymać lecz wiedziałam, że nie mogę. Tutaj liczyła się każda
sekunda. Mogło chodzić o ludzkie życie. Każdy kolejny krok
stawiałam z coraz większym trudem. Czułam, że opadam z sił i w
końcu na skraju lasu upadłam upuszczając ją. Użyłam całej
swojej siły woli i podniosłam się i jeszcze raz wzięłam Veronicę
na ręce.
- Nie daj się
– mówiłam sobie - tu może chodzić o jej życie.
Każdy
następny krok stawiałam z ogromny bólem czułam, że niedługo
upadnę i nie wstane, ale zdołałam dotrzeć do jeziora gdzie
siedziały dzieci Posejdona.
- Pomóżcie
– powiedziałam ledwo żywa. Wtedy wszyscy do mnie podbiegli. -
Nie, nie mi jej – wysapałam i wskazała na wyrocznię. Większość
podeszła do Veronici, ale dwie dziewczyny podeszły do mnie.
- Czegoś
potrzebujesz? - spytała jedna, ta z blond włosami.
- Dajcie mi
trochę wody – wysapałam. Po czym blondynka podtrzymała mi głowę,
a brunetka przywołała do siebie wodnistą kulę, którą podstawiła
mi pod usta. Napiłam się z niej i od razu poczułam się lepiej.
- Dziękuję –
powiedziałam. Po czym spróbowałam wstać, ale mi się nie udało.
- Siadaj -
powiedziała ciemnowłosa – gdzie tak bardzo chcesz iść?
Zaprowadzimy cię tam.
Uniosłam
głowę i powiedziałam z wielką trudnością:
- Do domku
Ateny.
Dziewczyny
uniosły mnie i zaczęłyśmy iść do szóstki.
Właściwie to
bardziej one mnie niosły w końcu brunetka przemówiła :
- Skądś cię
znam... powiedz nie widziałyśmy się już kiedyś?
- Możliwe –
odpowiedziałam – jestem grupową u Ateny mogłaś mnie gdzieś już
widzieć.
- Nie to nie
to jak się nazywasz?
- Nori, Nori
Space.
- Tak już
wiem skąd cię znam. Pamiętasz mnie? Jestem Elen Source
oprowadzałaś mnie rok temu po obozie.
- A tak teraz
pamiętam – próbowałam się uśmiechnąć ale nie wyszło to
najlepiej. W końcu doszły do domku Ateny. Dziewczyny wprowadziły
mnie do środka i położyły na łóżku.
- Zawołaj
Rosalii – powiedziała blondynka do Mai stojącej w drzwiach. Nie
minęło pięć minut, a już była z powrotem z medykiem.
- Odsunąć
się! - krzyknęła dziewczyna w fartuchu medycznym. Obejrzała mnie
dokładnie potem spytała:
- Czy masz
nudności?
- Nie.
- Zawroty
głowy?
- No może
trochę...
- Nie masz
gorączki – stwierdziła – musisz tylko solidnie odpocząć.
- Co się
stało z Veronicą? - spytałam.
- Jest w
szpitalu Fabian ją bada, ale jest z nią źle... Gdybyście przyszły
minutę później byłoby po niej.
Właśnie
dotarło do mnie co przed chwilą zrobiłam, uratowałam życie
Veronici. Oczywiście potem zdałam sobie też sprawę, że to nie
był pierwszy raz. Potem znowu zaczęłam się na siebie wściekać,
że muszę być inna. W końcu byłam jednak tak zmęczona, że nagle
zasnęłam.
Byłam w
pustej przestrzeni gdy usłyszała znajomy głos. To był głos jej
mamy...
- Nori –
powiedziała – nie denerwuj się. Wiesz, że to właśnie ciebie
wybrałam i obdarzyłam tymi niezwykłymi mocami, bo jesteś
najwaleczniejszym z moich wszystkich dzieci.
- No wiem
mamo, ale dziś prawie się udusiłam wspominając mój sen. A co
jak, któryś z obozowiczów to widział?
- Nie bój się
o to aby nie zobaczył nikt zadbała sama Hekate.
- Mamo proszę,
wiesz jaką traumę przechodzę po każdym takim śnie... –
powiedziałam z rozpaczą.
- Niestety
tak... doskonale wiem co czujesz. Ale nie możesz się poddać,
musisz walczyć dalej.
- Szanuję
twoją decyzję – uklęknęłam – wypełnię twoją wolę.
Super <3
OdpowiedzUsuń